listopad 2018
Mimo tego, że mam niedaleko do granicy z Białorusią, to po raz pierwszy zawitałem do tego kraju i to przylatując z Warszawy. Lądując w Mińsku nie potrzebna jest wiza ani voucher, wystarczy tylko paszport i ubezpieczenie. Stolica naszego sąsiada jest miastem z silnie socrealistyczną, modernistyczną, majestatyczną zabudową, co stanowi też jego urok. Pierwsze co się rzuca w oczy, to niesamowita czystość na ulicach. Drogi i chodniki są szerokie, przez co nie ma ścisku. Chociaż prawdę mówiąć podczas mojej wizyty na ulicach widziałem niewielu ludzi, jak na dwumilionową stolicę. Być może mieszkańcy spędzali czas w centrach handlowych albo całkiem niezłych restauracjach? Białorusini są z zasady spokojni i uprzejmi. Mało osób zna angielski, ale znając podstawy rosyjskiego bez problemu można się dogadać. Nie wspominając już o języku białoruskim, który jest bardzo podobny do polskiego. W restauracjach kultywuje się zwyczaj, który w Polsce prawie zaginął, a mianowicie ubrania zostawia się w szatni. Białoruś nie jest zamkniętym do końca krajem, o czym mogą świadczyć sieci amerykańskich fastfoodów na każdym kroku, czy sklepy zachodnich firm, w tym polskich. Szokują niskie ceny wódki, które są zbliżone do ceny wody :) Prawie wszędzie można płacić kartą. Spacerując po mieście zastanawiałem się, dlaczego prawie nie ma żadnych turystów? A szkoda, bo Mińsk jest naprawdę przyjemnym miastem do odwiedzenia na weekend.
Zobacz październik 2019