grudzień 2017
Drugi raz odwiedziłem Ukrainę. Tym razem, dzięki szybkim i tanim połączeniom kolejowym, trafiłem z Przemyśla do Lwowa. Bardzo niski kurs hrywny (około 0,12 PLN) sprawił, że jedną z głównych atrakcji było odwiedzanie restauracji i cukierni. A nie tu brakuje smacznych miejsc. Choćby bardzo dobre restauracje Baczewski czy Hruszewski Cinema Jazz. Na miejscu dowiedziałem się też, że miasto słynie z kawiarni. Lwów jest też chyba najbardziej polskim miastem poza granicami Polski. Oprócz licznych odniesień do polskiej historii, wszędzie słychać język polski. Posługują się nim nie tylko turyści, ale i wielu tubylców. Sami lwowianie są mili i życzliwi. Na rynku miasta często można posłuchać wielu naprawdę dobrych muzyków. Kilkudniowy wyjazd uważam za bardzo udany. Zamierzam jeszcze wrócić kiedyś do Lwowa, a już na pewno na Ukrainę.
Zobacz maj 2009