Korea przywitała mnie deszczem i chłodem. Początkowo byłem przez to trochę negatywnie nastawiony do tego kraju. Ale drugie wrażenie (po powrocie z Hong Kongu) nastawiło mnie pozytywnie :) W Korei nie ma wielu zabytków, dlatego skoncentrowałem się głównie na naturze. Atrakcje turystyczne położone są w dużych odległościach od siebie, przez co sporo czasu spędzałem w komunikacji publicznej. Miasta również są bardzo rozrzucone, szczególnie Pusan. Sam Seul jest jednym z największych miast świata, dojazd z lotniska Incheon do centrum zajmuje ponad 1 godzinę. Ale po Korei podróżuje się łatwo i przyjemnie. Zaskoczyła mnie duża otwartość Koreańczyków, zupełnie inaczej jak u Japończyków. Wiele osób, szczególnie starszych, podchodziło i zagadywało. Co ciekawe dużo osób zna angielski. Korea słynie z dobrych kosmetyków, szczególnie z masek nawilżających i wszelkiego rodzaju kremów do ciała. Ich ceny są 2-3 razy niższe aniżeli w Polsce. W centrum Pusanu są dziesiątki klinik operacji plastycznych. W ogóle Koreańczycy bardzo dbają o swój wygląd, zarówno młodzi, jak i starsi. Niech nie zdziwi Cię mlaskanie, co jest powszechne w Azji Wschodniej. Powszechnym widokiem jest, że może z 60% społeczeństwa nie rozstaje się z telefonem w ręku. Warto pójść do tradycyjnej herbaciarni i skosztować niesamowitych herbat. Ciekawostką jest, że soju (tradycyjny alkohol) jest często tańszy niż napój gazowany. Czego skutkiem jest widok wielu pijanych osób na ulicach. Liczyłem, że przy atrakcjach turystycznych nie będzie wiele ludzi, ale zawsze moje prognozy się nie sprawdzały i były tłumy :) Seulskie metro jest jednocześnie schronem przeciwatomowym, a także znajdują się tam ubrania chroniące przed atakiem chemicznym. Zaskoczyły mnie ceny jedzenia, które są dość wysokie. Dlatego nie próbowałem aż tak wielu dań, jak na przykład w Japonii. Dobre były bibimbap, gimbap, mięsa grillowane, owoce morza i jedzenie uliczne. Jedzenie w restauracjach podawane jest na wielu talerzykach i prawie zawsze jako przystawka podawane jest kimczi (fermentowane lub kiszone warzywa). Makaron najczęściej podawany jest w formie zupy. Rajem jedzeniowym jest Pusan i Seul, tutaj wybór jedzenia jest przeolbrzymi. Jedna rzecz, którą uważam, że jest naprawdę straszna w Korei, to kawa! Kawiarnie są na każdym kroku, ale czarny napój smakuje zupełnie inaczej niż w Europie. Nie jest to mój smak. Poza tym w Korei można często spotkać dziwne kombinacje smaków kawy np. połączenie z tiramisu albo słodkimi ziemniakami. Za to bardzo dobre są słodycze i desery, a także napoje jak np. Tropicana Sparkling czy aloes.

Co do Hong Kongu to spędziłem w nim 3 dni. To miasto robi olbrzymie wrażenie i jeśli tylko masz możliwość zatrzymania się w nim chociażby na jeden dzień, to zrób to. Co szczególnie rzuca się w oczy to duża ilość wieżowców (1. miejsce na świecie), ale przy tym jest bardzo zielono. Szybko można znaleźć azyl od zgiełku, inaczej niż jest np. w Nowym Jorku. Warto przejechać się wąskimi tramwajami, przejść się po wzgórzu Victorii, zobaczyć najpiękniejszego Buddę jakiego widziałem w klasztorze Chi Lin Nunnery, obejrzeć grę świateł na wieżowcach Symphony of Lights codziennie o 20:00, i wiele, wiele innych. Będę chciał tam kiedyś jeszcze wrócić.